"Za 5 dwunasta"
W ostatniej chwili amerykańscy politycy zdołali dojść do porozumienia w kwestii oszczędności budżetowych tej największej na świecie gospodarki i uniknąć tym samym tzw. „klifu fiskalnego”. Niestety, problem nie został wcale zażegnany. Co więcej, w najbliższych tygodniach możemy spodziewać się kolejnych odsłon tej trwającej od kilkunastu tygodni „opery mydlanej”.
Większość głosów w amerykańskim Senacie posiadają Demokraci, czyli ugrupowanie z którego szeregów wywodzi się prezydent Obama. Niższa izba parlamentu USA należy z kolei do Republikanów. Przy takim „układzie sił”, jest rzeczą naturalną, że co pewien czas będzie dochodzić do „tarć” politycznych. Nie inaczej było w przypadku głosowania nad zmianami budżetowymi, mającymi na celu oddalenie groźby automatycznych cięć w wydatkach i podwyżki podatków – czyli wspomnianego „fiscal cliff”.
Po długiej batalii amerykański Senat, a następnie członkowie Izby Reprezentantów (w tym część republikanów), przyjęli projekt nowego budżetu w kształcie bardzo zbliżonym do propozycji amerykańskiej głowy państwa. Zakłada się w nim m.in. podwyżkę podatku dochodowego dla najbogatszych obywateli USA, zarabiających ponad 400 tys. dolarów rocznie. Republikanie chcieli by limit ten wynosił 1 mln dolarów oraz by równocześnie dokonano cięć w wydatkach budżetowych - nie kryją więc swojego zaskoczenia z takiego wyniku głosowania. W pierwszych komentarzach, „wielcy przegrani” zgłaszali potrzebę dalszych rozmów nad ostatecznym kształtem budżetu i wprowadzeniem cięć w wydatkach - jednak Barack Obama dość szybko pozbawił ich złudzeń stwierdzając, że nie ma nad czym debatować, po czym powrócił na przerwany urlop. Posługując się terminologią sportową, wynik do przerwy to 1:0 dla Prezydenta Obamy – choć szansa Republikanów na „wyrównanie” może pojawić się już za kilka tygodni.
Nowy budżet nie rozwiązuję jednego z głównych problemów gospodarki USA, czyli stale rosnącego poziomu zadłużenia budżetowego. Jego maksymalny pułap to 16,4 biliona dolarów i zgodnie z ostatnimi szacunkami, zostanie osiągnięty już w połowie lutego. Niezbędnym okaże się wtedy głosowanie nad jego zwiększeniem – co z kolei musi zostać zatwierdzone przez obie izby Kongresu USA. Przy tej okazji, Republikanie będą chcieli zapewne „ugrać” coś dla siebie. Na razie jednak, rynki finansowe zdają się nie przejmować całą sytuacją.
Pierwszą w nowym roku sesję w Warszawie, indeks największych spółek WIG20 rozpoczął od blisko 1,5 proc. wzrostu. Od strony technicznej, indeks naszych „blue-chipów” ma szansę zbliżyć się dzisiaj do poziomu 2630 punktów, a po jego pokonaniu, do poziomu 2650 punktów. Stornie popytowej pomagać powinny dobre nastroje panujące na pozostałych parkietach europejskich.
Piotr Krawczyński
analityk PZU INWESTYCJE
Niniejszy komentarz jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). PZU TFI SA nie ponosi tym samym odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym opracowaniu.